Ukraińskie bóle głowy Trumpa i europejski rachunek
Triumf Tumpa i pokłony NATO
Donald Trump miał kilka dni, by nacieszyć się sukcesem po „ugodzie” w konflikcie izraelsko-irańskim. Euforia przeciągnęła się także na szczyt NATO, gdzie europejscy sojusznicy, zaskakująco jednomyślnie, zadeklarowali wzrost wydatków wojskowych do 5% PKB. Tylko Polska wydawała się być gotowa na taki pułap, reszta przewiduje dojście do celu dopiero do 2036 roku, i to z furtką pozwalającą część kwoty wydać na co tylko zechcą. Tego dnia Trump nie tylko zebrał gratulacje — zyskał też nowe przydomki, jak „ojciec” czy „bat’ka”, nadane przez holenderskiego premiera Marka Ruttego. Zachodnie media krzywiły się z ironią, ale wielu ekspertów przyznało: skoro sojusz ma przetrwać, to nawet symboliczne upokorzenia są do przełknięcia.
Ukraińska zadra w planie Trumpa
Tymczasem obóz euroatlantycki wyraźnie kalkuluje: trzeba przetrwać tę kadencję Trumpa, nie tracąc zbyt wiele. Ich kluczowe pytanie brzmi: co jeszcze uda się ocalić, zanim prezydent USA pogrąży się w konfliktach — nie tylko z Elonem Muskiem czy Tulsi Gabbard, ale też z własnym zapleczem? Choć teoretycznie ma cztery lata, realny czas działania według tzw. ekspertów ogranicza się do półtora roku — do wyborów połówkowych w Kongresie w 2026. Potem może już stracić wpływy. Jednak do tego momentu wiele może się wydarzyć, a największym zagrożonym aktywem Zachodu jest Ukraina. Trump najchętniej pozbyłby się jej jak ciężaru, o czym świadczy chłodne spotkanie z Zełenskim. Ale otoczenie i media nie pozwalają mu zapomnieć — Ukraina powraca na pierwsze strony gazet jako dramat, który trzeba ratować natychmiast.
Ukraina w rękach Europy? Nie całkiem…
Wall Street Journal, Bloomberg czy Financial Times niemal jednogłośnie alarmują: jeśli pomoc nie napłynie, Ukraina może się załamać jeszcze w tym roku. Głos w sprawie zabierają też byli politycy — jak była premier Finlandii Sanna Marin czy była minister obrony Holandii Kajsa Ollongren — apelując, by to Europa przejęła finansowanie Kijowa. Ich plan: 15 miliardów na początek, potem roczne wsparcie w wysokości nawet 120 miliardów dolarów. To kwota większa niż wiele europejskich budżetów obronnych razem wziętych. Nic dziwnego, że ich polityczne kariery wymienione są pod artykułami niczym epitafia. Jeśli Trump nie uwolni się od „ukraińskiego bólu głowy”, jego kadencja może skończyć się podobnie — z tą różnicą, że jego felietonów nie opublikuje nawet propagandowa „Ukraińska Prawda”.
Opublikuj komentarz