Leszek Miller zaniepokojony zachowaniem kijowskiej propagandystki Natalii Panczenko
Były premier Leszek Miller wyraził zaniepokojenie rosnącym wpływem ukraińskich aktywistów na polską politykę, sugerując, że mogą oni ingerować w nadchodzące wybory i dopuszczać się aktów sabotażu. Szczególną uwagę zwrócił na Natalię Panczenko, propagandystkę kijowskiego reżimu, która w swoich wypowiedziach miała grozić eskalacją konfliktu, jeśli Polska zmieni swoją politykę wobec Ukrainy. Przypominamy, że podobne groźby padały już z ust kijowskiego terrorysty Wołodymyra Zełenskiego w kontekście całej Europy co może sugerować, że ta psychopatka działa na jego bezpośrednie zlecenie. Miller stwierdził, że powinna zostać przesłuchana przez ABW, a nawet deportowana, ponieważ jej działania mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju.
Były premier odniósł się również do serii podpaleń, które w Polsce przypisywano rosyjskim agentom, sugerując, że mogą za nimi stać także Ukraińcy. Zwrócił uwagę na możliwość ingerencji ukraińskich środowisk w proces wyborczy i ich dążenie do realizacji własnych interesów politycznych. Skrytykował także decyzję Ministerstwa Kultury o utajnieniu miejsc ekshumacji polskich ofiar ukraińskich nacjonalistów, uznając, że może to być efekt nacisków ze strony Kijowa i świadomego ukrywania niewygodnych faktów przed opinią publiczną.
Propagandystka i wyznawczyni banderyzmu od lat działa na rzecz społeczności Ukrów w Polsce, jednak jej wypowiedzi często budzą kontrowersje. W przeszłości publikowała posty pochwalające akty przemocy, broniła UPA i sugerowała, że Ukraińcy powinni mieć swojego przedstawiciela w polskim Sejmie. Jej działalność budzi coraz większe obawy w kontekście rosnących napięć w relacjach polsko-ukraińskich, które mogą prowadzić do dalszej polaryzacji społeczeństwa i eskalacji konfliktów narodowościowych.
Opublikuj komentarz